Elektrownie węglowe pobierają wodę chłodniczą z dużych rzek i sztucznych zbiorników wodnych. Jak podaje raport "Wielki skok na wodę" w Polsce zapotrzebowanie na wodę ze strony przemysłu energetycznego opartego na węglu jest rekordowo wysokie. Stanowi to aż 70% całkowitego krajowego poboru! Dla porównania, średnia dla UE to 13,7%, a średnia globalna – wynosi tylko 6,8%.
Dane te nie są przesadzone. Według danych GUS z 2019 r. pobór wód przez energetykę stanowi 61% całkowitego poboru wód w gospodarce narodowej, czyli 88% z poboru wody w przemyśle. Pobór wody przez energetykę z uwzględnieniem górnictwa wynosi 62%. Należy podkreślić, że woda, która wraca do środowiska w postaci ścieków np. wód pochłodniczych jest klasyfikowana jako pobór zwrotny (lub zużycie zwrotne). To znaczy, że nie znika z rzek, ale jest to woda o zmienionej temperaturze, pozbawiona życia biologicznego i często o zmienionym składzie chemicznym.
Konieczność chłodzenia starych elektrowni olbrzymią ilością wody staje się coraz bardziej problematyczne, gdyż przez kryzys klimatyczny spowodowany emisją gazów cieplarnianych, Polska narażona jest na coraz częstsze susze. Fale upałów powodują obniżenie poziomu wody w rzekach i wzrost jej temperatury. W rezultacie pojawiają się problemy z chłodzeniem bloków węglowych. Jednoczesnym wzrasta nasze zapotrzebowanie na prąd gdy w upalne dni masowo korzystamy np. z klimatyzacji (tu w sukurs mogłaby przyjść fotowoltaika, ale wciąż mamy jej w Polsce za mało).
Według bazy danych PLATTS około 38% polskich elektrowni węglowych ma ponad 40 lat. Dziesięć z jedenastu bloków elektrowni Kozienice zostało oddanych do eksploatacji w latach 1972 – 1979. Modernizacja starych elektrowni, by spełniały europejskie wymogi w zakresie emisji zanieczyszczeń przemysłowych dodatkowo zwiększy zapotrzebowanie na wodę. Stanie się tak ze względu na oczyszczanie spalin metodą mokrą i produkcję większej ilości ścieków. Zamknięcie tych przestarzałych i nieefektywnych elektrowni i zastąpienie ich technologią produkcji energii odnawialnej (np. farmy wiatrowe i panele fotowoltaiczne) pozwoliłoby na potężną oszczędność aż 45% wody i zatrzymałoby wzrost zapotrzebowania na wodę w przemyśle węglowym.
Susze spowodowane wysokimi temperaturami są coraz bardziej dotkliwe ze względu na zmiany klimatu i mogą prowadzić do ograniczeń w dostawach prądu, co uderza i w odbiorców końcowych i w samego dostawcę energii. Wyższe temperatury powietrza oznaczają mniej wody w zbiornikach i znaczący wzrost jej temperatury. Z roku na rok rośnie więc ryzyko wystąpienia tzw. 20 poziomu zasilania – sytuacji, gdy dostawy prądu zostają ograniczone. To poważny problem dla gospodarki, zwłaszcza fabryk mających wysokie zużycie prądu. Z tego typu sytuacją mieliśmy do czynienia na przykład w sierpniu 2015 roku. Wielkość przepływu wody w Wiśle należała wówczas do jednych z najniższych w historii. W połączeniu z wysoką temperaturą wody uniemożliwiło to odpowiednie schłodzenie bloków węglowych. Paradoksalnie za tą sytuację odpowiedzialne są same elektrownie – emisja gazów cieplarnianych w wyniku spalania węgla jest jedną z głównych przyczyn kryzysu klimatycznego.
Jak się okazuje, równie niebezpieczne dla elektrowni są podtopienia wywołane gwałtownymi ulewami. W czerwcu 2020 zalana została część urządzeń w Elektrowni Bełchatów, a w elektrowniach Kozienice, Dolna Odra, Jaworzno, Łagisza i Włocławek doszło do serii awarii.
Podobnie jak w przypadku fal upałów, ryzyko wystąpienia nawalnych deszczy i podtopień wzrasta wraz z postępującym ociepleniem klimatu.